Mieszkańcami osady byli głównie rybacy, których było tu kilkunastu, oraz nieliczni rolnicy. Ponadto polowali na kaczki, i wydobywali torf. Dawniej popularnym sposobem połowu było łowienie ryb niewodem. Polegało to na tym że dwie łodzie wypływały ok 100 metrów od brzegu zarzucając sieć. Do dwóch końców tej sieci były przywiązane liny, które ciągnęli rybacy stojący na brzegu.

Tworzyli oni zwartą społeczność, która potrafiła radzić sobie w trudnych warunkach.

Na jeziorze Resko też było dużo kaczek. Polowanie na nie polegało na tym, że nad powierzchnią wody rozwieszona była siatka. Pod nią była jakaś przynęta na przykład ryby lub przywiązana inna żywa kaczka. Kiedy zwabione wpłynęły pod nią wtedy opuszczano siatkę. Do tych którym udało się uciec, strzelano.

W okolicach Dźwirzyna znajdują się pokłady torfu. Wszyscy mieszkańcy przez dwa tygodnie wspólnie pracowali wydobywając go głównie do ogrzewania domów lub na sprzedaż. Z tym wydarzeniem wiąże się pewien zwyczaj, który opiszemy w TRADYCJACH.

Na początku XIX wieku w Dźwirzynie, tak jak w innych nadmorskich miejscowościach, zaczęły zachodzić zmiany. Osada rybacko-rolnicza stopniowo przekształcała się w nadmorskie wczasowisko. Proces ten był jednak powolny i odbywał się stopniowo, a nie gwałtownie.

Tak opisuje to Gustaw Lenz. „U nas, z każdym rokiem, jest coraz więcej rolników. Większość rybaków przechodzi na rolnictwo oraz wynajem domów w okresie letnim kuracjuszom i wczasowiczom. Ostatnimi laty odwiedza naszą miejscowość coraz więcej dzieci szkolnych, wczasowiczów i wycieczkowiczów.  Ja – pastor Lenz, znający bardzo dobrze miejscowość, jej mieszkańców, zbierający materiały o ich kulturze, tradycjach i obyczajach, opisałem to w rękopisie „Frühlingsleben” (wiosenne życie), który został wydrukowany. Napisałem tam o rdzennych mieszkańcach tej miejscowości, o bardzo starym ich pochodzeniu. I o późniejszych latach dźwirzyńskiej historii. Przedstawiłem tych ludzi jako twardych, o zdrowym ciele i duszy, poczciwych, szczerych, godnych zaufania i o prostym sposobie życia. Opisałem ukształtowanie jeziora, opisałem wielkie sztormy z wielkimi falami czyniącymi spustoszenie na brzegu i o wysokich wodach w czasie takich sztormów. Ja, kochający stare Dźwirzyno, przedstawiłem to jako wspomnienie o starych nadmorskich mieszkańcach, którzy są zawsze gotowi przywitać godnie każdego przybysza i gościa”.

W Dźwirzynie nie było mostu. Przez kanał przeprawiano się za pomocą tratwy przeciąganej liną.

Po II wojnie światowej do 1956 roku na tym terenie obowiązywał zakaz osiedlania. Aby zachęcić ludzi do osiedlenia na początku wybudowano niskie domy dla rybaków.

Jednak pobyt w tym okresie w Dźwirzynie nie był taki łaty.

Aby zamieszkać na stałe trzeba było uzyskać odpowiednie pozwolenie, nawet dla małych dzieci. Tak wyglądało zezwolenie dla mojej rodziny, a ja miałem wtedy 4 lata.

Tak kiedyś wyglądał port w Dźwirzynie. Dzisiaj zostało już tylko kilka łodzi.